czwartek, 21 czerwca 2012


Kto i jak może obrażać? Czyli różnica między krytyką, prześmiewaniem a głupotą



Głośna sprawa wyroku sprzed kilku dni, dotyczącego obrazy uczuć religijnych, wywołała prawdziwą burzę wśród internautów. Nie ma co kryć, ja także nie pozostałam wobec tej sprawy obojętna. Zaczęłam zastanawiać się w jakiej sytuacji mogłabym poczuć, że ktoś mnie obraził. Jak to właściwie jest z tą obrazą? Czym jest?
Przede wszystkim twierdzenie, po usłyszeniu którego czujemy się urażeni, posiada podstawową cechę – jest niezgodne z naszym poglądem czy działaniem, stoi do niego w opozycji. Z tego płynie prosty wniosek – jest krytyką. Nas, naszych przekonań czy tego, co robimy, w co wierzymy.
Jeżeli tak, to czy każda krytyka to obraza? Wiadomo wszak, że gdy słyszymy krytyczny głos, zawsze w pierwszym momencie odczuwamy sprzeciw, złość, niezgodę i poczucie niesprawiedliwości. To normalne. Gdyby na tym poprzestać, należałoby zakazać głośnego wypowiadania jakiejkolwiek opinii sprzecznej z poglądem naszego adwersarza, bo ten natychmiast mógłby nas oskarżyć o obrazę. A tak nie jest.
Sęk w tym, że krytykować trzeba umieć. Wypowiadać własne poglądy także. To sztuka, naprawdę. Największą trudnością jest ograniczenie się jedynie do faktów, powstrzymanie przed uogólnianiem, a czasem także poniżaniem, zwłaszcza wykorzystując swoją pozycje.
Dorosły człowiek, gdy słyszy odpowiednio wyrażoną krytykę, mimo nieprzyjemnych emocji, które zawsze jej towarzyszą, przyjmuje ją, rozważa i decyduje: zmieniam swój pogląd lub nie zmieniam. I tyle.
Co innego, gdy mamy do czynienia z krytykanctwem. Ostatnio spotkałam się z nim na jednym z blogów literackich, gdzie ekspert ocenia prace nadesłane przez początkujących twórców. Przeczytałam opinię o tekście młodej dziewczyny i poczułam niesmak. Po odciśnięciu prześmiewczych komentarzy napisanych z pozycji „ja, guru, straciłem swój cenny czas na czytanie czegoś takiego”, rzeczowej i konstruktywnej krytyki pozostałoby tam naprawdę niewiele. Na dodatek, ów ekspert pozostaje anonimowy, więc nawet nie mamy szansy poznać jego kompetencji, odnieść się do doświadczenia czy dokonań. Aż dziw bierze, że ktoś, kto (jeśli wierzyć autorom bloga) jest uznanym twórcą, może w tak szyderczy sposób pastwić się nad początkującą autorką. Czy taka krytyka może obrażać? Moim zdaniem tak, nawet jeśli, jak to często bywa w podobnych wypadkach, krytykanctwo i prześmiewczość połączona z wykorzystywaniem własnej pozycji wynika z kompleksów i niespełnienia. To jednak nie usprawiedliwia krytykanta. Zaznaczam, że ostatnie zdanie nie odnosi się do opisanego wyżej przypadku, bo, jak wspomniałam, nie wiem, kim jest ekspert i nie mam pojęcia o jego celach czy motywacji.
Na koniec jeszcze jedna refleksja, która przyszła mi do głowy bezpośrednio na kanwie wspomnianego na początku wyroku. Doszłam mianowicie do wniosku, że nawet gdyby ktoś krytykował mnie czy moje poglądy w sposób prześmiewczy czy niezbyt kulturalny, istnieje możliwość, że nie poczuję się obrażona. Kiedy? Otóż wtedy, gdy uznam, że krytykant nie wie co i o czym mówi. Głupota bowiem nie budzi we mnie urazy, a tylko politowanie. Nie od dziś wszak wiadomo, że psy szczekają, a karawana idzie dalej. I tyle na ten temat.
A może macie coś do dodania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz