Kto i jak może obrażać? Czyli różnica między krytyką, prześmiewaniem a głupotą
Głośna sprawa wyroku sprzed kilku
dni, dotyczącego obrazy uczuć religijnych, wywołała prawdziwą burzę wśród
internautów. Nie ma co kryć, ja także nie pozostałam wobec tej sprawy obojętna.
Zaczęłam zastanawiać się w jakiej sytuacji mogłabym poczuć, że ktoś mnie
obraził. Jak to właściwie jest z tą obrazą? Czym jest?
Przede wszystkim twierdzenie, po
usłyszeniu którego czujemy się urażeni, posiada podstawową cechę – jest niezgodne
z naszym poglądem czy działaniem, stoi do niego w opozycji. Z tego płynie
prosty wniosek – jest krytyką. Nas, naszych przekonań czy tego, co robimy, w co
wierzymy.
Jeżeli tak, to czy każda krytyka
to obraza? Wiadomo wszak, że gdy słyszymy krytyczny głos, zawsze w pierwszym
momencie odczuwamy sprzeciw, złość, niezgodę i poczucie niesprawiedliwości. To
normalne. Gdyby na tym poprzestać, należałoby zakazać głośnego wypowiadania
jakiejkolwiek opinii sprzecznej z poglądem naszego adwersarza, bo ten natychmiast
mógłby nas oskarżyć o obrazę. A tak nie jest.
Sęk w tym, że krytykować trzeba
umieć. Wypowiadać własne poglądy także. To sztuka, naprawdę. Największą
trudnością jest ograniczenie się jedynie do faktów, powstrzymanie przed
uogólnianiem, a czasem także poniżaniem, zwłaszcza wykorzystując swoją pozycje.
Dorosły człowiek, gdy słyszy
odpowiednio wyrażoną krytykę, mimo nieprzyjemnych emocji, które zawsze jej
towarzyszą, przyjmuje ją, rozważa i decyduje: zmieniam swój pogląd lub nie
zmieniam. I tyle.
Co innego, gdy mamy do czynienia
z krytykanctwem. Ostatnio spotkałam się z nim na jednym z blogów literackich,
gdzie ekspert ocenia prace nadesłane przez początkujących twórców. Przeczytałam
opinię o tekście młodej dziewczyny i poczułam niesmak. Po odciśnięciu
prześmiewczych komentarzy napisanych z pozycji „ja, guru, straciłem swój cenny
czas na czytanie czegoś takiego”, rzeczowej i konstruktywnej krytyki
pozostałoby tam naprawdę niewiele. Na dodatek, ów ekspert pozostaje anonimowy,
więc nawet nie mamy szansy poznać jego kompetencji, odnieść się do
doświadczenia czy dokonań. Aż dziw bierze, że ktoś, kto (jeśli wierzyć autorom
bloga) jest uznanym twórcą, może w tak szyderczy sposób pastwić się nad
początkującą autorką. Czy taka krytyka może obrażać? Moim zdaniem tak, nawet
jeśli, jak to często bywa w podobnych wypadkach, krytykanctwo i prześmiewczość
połączona z wykorzystywaniem własnej pozycji wynika z kompleksów i
niespełnienia. To jednak nie usprawiedliwia krytykanta. Zaznaczam, że ostatnie
zdanie nie odnosi się do opisanego wyżej przypadku, bo, jak wspomniałam, nie
wiem, kim jest ekspert i nie mam pojęcia o jego celach czy motywacji.
Na koniec jeszcze jedna
refleksja, która przyszła mi do głowy bezpośrednio na kanwie wspomnianego na
początku wyroku. Doszłam mianowicie do wniosku, że nawet gdyby ktoś krytykował
mnie czy moje poglądy w sposób prześmiewczy czy niezbyt kulturalny, istnieje
możliwość, że nie poczuję się obrażona. Kiedy? Otóż wtedy, gdy uznam, że
krytykant nie wie co i o czym mówi. Głupota bowiem nie budzi we mnie urazy, a
tylko politowanie. Nie od dziś wszak wiadomo, że psy szczekają, a karawana
idzie dalej. I tyle na ten temat.
A może macie coś do dodania?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz