Ogródki działkowe – czy ta bajka dobrze sie skończy?
Działkowcy czekają na wyrok
Trybunału Konstytucyjnego z wielkim niepokojem. Pod znakiem zapytania stoi
bowiem los wszystkich ogródków działkowych w kraju. Czy uda się je utrzymać?
Czy też w ciągu kilku lat wjadą na nie buldożery i zrównają z ziemią efekt
wieloletniej pracy?
Poruszam ten temat, bo sama mam
taką niewielką działkę. Uwielbiam te swoje czterysta metrów kwadratowych!
Włożyłam w nie wiele pracy, ale przyroda umie się odwdzięczyć. Kiedy tylko uda
mi się wygospodarować wolną chwilę, wsiadam na rower i jadę popatrzeć jak
rośnie, porozmawiać z kwiatami. Chwalę wiciokrzew za wytrwałość we wspinaniu się
po pergoli, dodaję otuchy różom, które ucierpiały mocno tej zimy, przywołuję do
porządku dzikie wino, wskazując mu gdzie ma rosnąć, a gdzie absolutnie nie.
Wczoraj zbierałam czereśnie, lada
dzień będą porzeczki. Zdrowe, bez chemii, soczyste i pachnące. Później
przyjdzie czas wiśni, śliwek i jabłek.
Kilka dni temu zakwitł liliowiec –
cieszyłam się jak dziecko, bo to pierwszy raz. Iglaki mają nowe przyrosty, a
żywopłot w tym roku rośnie bez umiaru.
Zostawiam w tym kawałku ziemi
wszystkie stresy, złości i frustracje. Wracam z działki wypoczęta,
zrelaksowana, wyciszona…
I teraz ktoś próbuje zrobić
zamach na to, co tak wiele mi daje? Nie zgadzam się!
Ogródki działkowe to enklawy zieleni, spokoju i ekologii.
Pracują w nich i odpoczywają obok siebie emeryci i rodziny z dziećmi. Obcowanie
z naturą uczy pokory, systematyczności, łagodzi napięcia. Działkowcy to często
wielka rodzina – można liczyć na pomoc sąsiada, dobą radę, wymianę plonów i
doświadczeń. Działki to ostatnie bodaj enklawy bezinteresownej życzliwości i
wielopokoleniowych kontaktów.
Nie ma we mnie zgody na ich
likwidację. Na myśl o tym robi mi się bardzo smutno. Czy wygra
samorządowo-developerskie lobby? Co stanie się z moimi krzewuszkami, hortensją
i bzem? Jak będę żyć bez rozmów z panem Stasiem zza płotu, bez starszej pani z
sąsiedniego sektora, która co roku przynosi mi pomidory? Gdzie podzieje się
działkowy kocur?
To nie może zniknąć, bo jest
ostatnią bajkową krainą, która istnieje naprawdę. A bajki mają przecież zawsze
dobre zakończenie…